Wystarczy piętnaście osób, trochę wolnego czasu i wzajemnego zaufania, by w centrum nawet największej metropolii powstała prawdziwa oaza zieleni, w której budują się szczere relacje i która umożliwia relaks na łonie natury.

Fundacja Green Cross Poland postanowiła zachęcić mieszkańców miast do pomysłu kolektywnego ogrodnictwa. Pomysł oparty jest na popularnej już za granicą koncepcji urban farming – wspólnego uprawiania roślin i tworzenia dzięki temu więzi, które w nowoczesnych aglomeracjach są już reliktem przeszłości.

ogrody miejskieFot. Pixabay.com

Według badań opinii społecznej tylko co piąty Polak obdarza zaufaniem innych ludzi. Czas poza pracą spędzamy z najbliższą rodziną lub w niewielkim gronie znajomych i przyjaciół. Nie znamy swoich sąsiadów. Ci, którym doskwiera miejski zgiełk, próbują uciekać na wieś lub chociażby na przedmieścia. Ci, którzy w mieście pozostają, zmagają się ze zmęczeniem i stresem.

– Warto uświadomić sobie, że do roku 2050 aż 70 procent ludzi będzie mieszkało w miastach. Dzięki kampanii „Nasz ogród społeczny” chcemy pokazać, że również na silnie zurbanizowanych terenach możemy być blisko natury i siebie, czerpać z tego radość – tłumaczy Dominika Kulczyk, założycielka Green Cross Poland.

Według Światowej Organizacji Zdrowia na jednego mieszkańca miasta powinno przypadać 50 m2 terenów zielonych. Spośród naszych miast wojewódzkich najbliższa temu jest Bydgoszcz (36 m2), a najdalszy – Szczecin (tylko 9,2 m2). Dlatego fundacja zamierza rozdać narzędzia, nasiona i cebule roślin, bony na zakup ziemi i sadzonek, elementy małej architektury i zapewnić doradztwo w zakresie uprawy roślin. Taki zestaw trafi do każdej miejskiej grupy, która będzie liczyła co najmniej 15 osób. Przyszli ogrodnicy mogą wskazać własne tereny lub skorzystać z pomocy lokalnych władz, które zdecydują się dołączyć do programu.

Ogrodnicze wspólnoty przynoszą wiele korzyści. Oprócz budowania relacji i organizowania przedsięwzięć i wydarzeń o społecznym charakterze, ważne jest stworzenie miejsca, w którym można będzie naprawdę odpocząć. Praca z roślinami pozwala na szybką regenerację psychofizyczną – hortiterapia jest stosowana m.in. w rehabilitacji dzieci i dorosłych, niepełnosprawnych fizycznie lub psychicznie.

Dodatkowym atutem społecznego ogrodnictwa jest możliwość stworzenia miejsc pracy. Jednym z najciekawszych tego przykładów jest Prinzessinnengarten w berlińskiej dzielnicy Kreuzberg. Ogród powstał w 2009 r. z inicjatywy dwóch osób, które postanowiły stworzyć otwarte miejsce społeczne, które w dodatku będzie mogło samo finansować swoją działalność. „Ogród księżniczek” zajmuje powierzchnię 6 tys. m2. Kilkadziesiąt osób znajduje w nim regularne zatrudnienie przy utrzymywaniu plantacji oraz prowadzeniu projektów edukacyjnych i kulturalnych. W sezonie pracuje tu około tysiąca wolontariuszy! W centrum ogrodu znajduje się restauracja serwująca dania przygotowane z własnych produktów. Wyhodowane rośliny są też sprzedawane berlińczykom. Prinzessinnengarten jest obecnie finansowo samowystarczalny.

Miejskich ogrodników można już spotkać także w Polsce. Trzy lata temu ogród społeczny założony został przy Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii w Łodzi. Jego powierzchnia wynosi zaledwie 30 m2, ale z powodzeniem pozwala na prowadzenie działań edukacyjnych i rehabilitacyjnych dla wychowanków MOS-u. Ogród zyskał też dużą popularność wśród mieszkańców miasta, dlatego jego założyciele w krótkim czasie mogli dosadzić nowe rośliny, utworzyć ścieżkę edukacyjną i zorganizować dodatkowe warsztaty.

– Polacy, po dość długim okresie działań w pojedynkę, znów mają chęć i siłę do prowadzenia wspólnych inicjatyw – podkreśla Dominika Kulczyk. – Ich energia i potencjał w dużej mierze ukierunkowane są na wprowadzaniu zmian w wyglądzie przestrzeni, w której żyją i pracują. Wyrażają w ten sposób swoje rosnące aspiracje, wynikające np. z awansu materialnego.

Fundacja Green Cross Poland zaprosiła do udziału w swoim programie dziewięć miast, m.in. Warszawę, Wrocław, Łódź, Bytom i Częstochowę. W tych miastach struktura urbanistyczna, natężenie ruchu kołowego i duża powierzchnia obszarów poprzemysłowych spowodowały prawdziwy deficyt zieleni. Już w maju przekonamy się, czy w każdym z nich znajdzie się chociaż kilkunastu miłośników wspólnego „grzebania” w ziemi.

 


Komentarze (0)

Ocena 0 z 5 na podstawie 0 głosów
Nie ma tu jeszcze żadnych komentarzy

Skomentuj

  1. Opublikuj komentarz jako gość.
COM_KT_RATE_THIS_POST:
Załączniki (0 / 2)
Udostępnij swoją lokalizację

PAMIĘTAJ, ŻE

Zote myli 1 4

NA DOKŁADKĘ